Polub nas na Facebooku

piątek, 28 listopada 2014

Pizza z wędzonym łososiem, korniszonami i rukolą

Chęć na domową pizzę naszła mnie po ostatnim odcinku Masterchefa, w którym zawodnicy gotowali na Sycylii. Z ogromną przyjemnością go obejrzałam, bo uwielbiam Włochy i włoską kuchnię (i Włochów :) ). Kiedyś w mojej szkole zorganizowano wymianę z uczniami z Włoch mieszkającymi w znajdującym się pod Rzymem miasteczku Torre Cajetani. Nie znajdę tak na poczekaniu słów, którymi mogłabym opisać to miejsce...było tam wszystko to, co może sie kojarzyć z określeniem "włoski klimat": miasteczko położone na wzgórzu, z ulicy na ulicę przechodziło się schodami pomiędzy kamiennymi domami, z ganku przed domem Consueli (dziewczyny, w której mieszkałam) rozciągął się widok na ogromną zieloną dolinę i góry w tle, ludzie mieli piękne zielone ogrody, a w piekarni sprzedawano pizzę. Babcia Consueli codzienni biegała do tej piekarni po kawałek pizzy dla mnie. Później już nigdzie nie trafiłam na miejsce, które choćby w najmniejszym ułamku dorównywało tamtej mieścinie. Trafiłam do przemiłej rodziny, w której nikt nie mówił po angielsku (z moją opiekunką włącznie), a ja oczywiście ani słowa nie znałam po włosku. Byli jednak tak fantastyczni, gościnni i otwarci, że po spędzeniu u nich 10 dni potrafilismy się dogadać bez najmniejszych problemów. Uczestniczyłam w ich codziennym życiu i wcale nie czułam się jak intruz. Pomagałam w domu, ogrodzie i kuchni. Codziennie jedliśmy kolacje u innego kuzyna, kuzynki, cioci, sąsiadki, babci i to były te słynne włoskie kolacje, na których każdy się przekrzykuje, na obrus co chwila kapie sos pomidorowy lub oliwa z czyjegoś talerza, jest dużo śmiechu i dobrego jedzenia. To było tak dawno temu, a do dziś bez trudu przywołam w pamięci każdy szczegół tego wyjazdu. Może kiedyś urządzę sobie sentymentalną podróż w przeszłość i wrócę odwiedzić stare kąty, a tymczasem pozostaje mi podróż kulinarna - równie przyjemna.
Przepis na ciasto do pizzy pochodzi z książki "Kuchnia włoska. Klasyczne i nowoczesne dania" wydawnictwa Olesiejuk. Nie jest to przepis idealny - szukam dalej.

Jak to zrobić:
  • 350 g mąki pszennej
  • 7 g suchych drożdży
  • 1 łyżka oliwy
  • 1 łyżeczka cukru
  • 1 łyżeczka soli
  • 250 ml letniej wody
  • 1 łyżka suszonego tymianku
Drożdże rozprowadzić w 50 ml wody z cukrem. Odstawić na ok. 10 minut (aż zaczną się pienić). Do mąki dodać wodę, drożdże, oliwę i sól oraz tymianek i zagnieść ciasto aż zrobi się z niego gładka kula. Przełożyć ciasto do miski oprószonej mąką i pozostawić w ciepłym miejscu do podwojenia rozmiaru. Zagnieść, uformować cienki placek (ok. 5 mm grubości). Pokryć sosem, dodatkami i piec w temperaturze 200 stopni przez 20-25 minut.
Ja ze względu na użyte składniki (łosoś szybko schnie, a kapary i suszone pomidory łatwo przypalić) najpierw podpiekłam pizzę przez 10 minut z samym sosem, potem posypałam serem, położyłam resztę składników (bez rukoli i korniszonów) i piekłam kolejne 10 minut. Po wyjęciu posypałam pokrojonymi korniszonami i rukolą.

sos:
  • 1 puszka pomidorów w zalewie (odsączone)
  • 1 pęczek bazylii
  • 2 ząbki czosnku
  • sól
Wszystkie składniki dokładnie zmiksować. Można podgrzać w garnuszku, żeby zredukować ilość wody w sosie.

dodatki:
łosoś wędzony, mozzarella, czerwona cebula, kapary, korniszony, ser Lazur, suszone pomidory, rukola




SMACZNEGO!

wtorek, 25 listopada 2014

Kotleciki z cieciorki

Obiad: kotleciki z cieciorki, niepalona kasza gryczana, sos pieczarkowy i buraki
Każdy przynajmniej raz w życiu obiecywał sobie, że "od jutra nie jem słodyczy" albo "zacznę zdrowo się odżywiać" albo "będę jeść regularnie", "przestanę podjadać wieczorami" i tak dalej i tak dalej..nasza skłonność do takich obietnic wzrasta w kilku szczególnych momentach roku: po Bożym Narodzeniu, przed wakacjami, po wakacjach i w Sylwestra. Czasem ślubujemy sobie też w dniu urodzin lub, co bywa najbardziej skuteczne, gdy podczas rutynowej wizyty u lekarza okaże się, że mamy poważne niedobory albo nasze zdrowie jest zagrożone w jakiś inny sposób. Zmiana nawyków jest bardzo trudna, szczególnie kiedy nie bardzo umiemy poruszać się po świecie "dobrej żywności" i kojarzymy ją wyłącznie z waflami ryżowymi, pozbawioną smaku owsianką i produktami typu light. Owszem, na początku trzeba się trochę wysilić, ale z biegiem czasu zdrowe wybory przychodzą naturalnie i bez trudu.
U mnie pierwszym krokiem do zmiany nawyków była rezygnacja z mięsa. Nie było łatwo, ile można jeść ryż z warzywami.. z czasem udało mi się znaleźć jakiś fajny przepis, potem kolejny, poznawałam nowe produkty i inspirowałam się pomysłami innych, dzięki czemu dziś, po 3 latach wegetarianizmu, jestem o lata świetlne dalej. Teraz sama kombinuję, wymyślam przepisy oraz szukam zdrowych alternatyw. Wiem jak jeść jarmuż, wiem czym są nasiona chia, amarantus i quinoa. Cieszę się życiem, bo nie muszę liczyć kalorii jedząc przy okazji wszystko to, co lubię. Uważam, że warto podjąć to wyzwanie dla siebie, swojego zdrowia i samopoczucia. To co, po wegetariańskim kotleciku?

Jak to zrobić (6 kotlecików):
  • 260 g ugotowanej ciecierzycy
  • 1 jajko
  • 2 łyżki nasion sezamu zmielonych w młynku do kawy
  • 1 ząbek czosnku
  • 2 łyżki oliwy z oliwek
  • 2 łyżki sosu sojowego
  • chilli
Jeden kotlecik to ok. 205 kcal

Wszystkie składniki dokładnie zmiksować. Formować kotleciki dłońmi wysmarowanymi cienko oliwą/olejem (nie będą się kleiły do rąk). Można je upiec w piekarniku (150 st. przez 20 minut) lub usmażyć. Upieczone będą dość suche, więc warto zrobić do nich jakiś sos lub dodać w przepisie więcej oliwy.




SMACZNEGO!

niedziela, 23 listopada 2014

Brownies serowo-bananowe

Długo nas nie było na blogu. Przyznam szczerze, że straciłam chęć do gotowania i prowadzenia tej strony. I wtedy odezwała się do mnie koleżanka, ochrzaniła za brak nowych obiadów i zmusiła do powrotu. Obiecałam, że jeszcze w tym tygodniu coś się pojawi i słowa dotrzymuję :)
Nie jest to co prawda przepis na obiad (chociaż na upartego czemu nie!), ale z okazji niedzieli zapraszam na coś słodkiego. Bardzo słodkiego...BARDZO. I bardzo kalorycznego. Ale co tam! Jest listopad, jest ciemno, zimno, ponuro i beznadziejnie za oknem, ludzie chodzą z deprechą, więc rozpieszczanie się takim ciastem uważam za całkowicie usprawiedliwione, a wręcz zalecane. My nie mamy żadnych wyrzutów sumienia, Wy też nie miejcie.
Nie wiem czy wszyscy wiedzą czym jest brownie, więc uprzedzam - to ciężkie, "zakalcowate" ciasto w niczym nie przypominające klasycznego. Jest bardzo intensywnie czekoladowe i słodkie. Na raz nie da się zjeść dużo, ale jeśli już się za nie łapiecie to koniecznie w towarzystwie gorzkiej herbaty lub kawy. To idealna spółka.
Przepis z małymi modyfikacjami pochodzi ze strony PIN-UP CAKE. Oryginalnej wersji z dynią też próbowałam - jest równie boska i została doceniona podczas imprezy halloweenowej (ciasto zniknęło ekspresowo). Polecam!

Jak to zrobić (przepis na blaszkę 20x20 cm):
  • 3/4 szklanki masła roztopionego (przestudzonego)
  • 1 szklanka cukru
  • 1/2 szklanki mąki
  • 1/2 szklanki kakao
  • 2 jajka
  • 1 łyżka ekstraktu z wanilii
  • 2 łyżeczki cynamonu
  • 5 kostek gorzkiej czekolady (posiekane)
  • szczypta soli
Wszystkie składniki wymieszać łyżką, widelcem lub mikserem na niskich obrotach (ja używam łyżki). Nie mieszać zbyt długo - tylko do połączenia składników.

Masa serowa:
  • 230 g serka śmietankowego (np. Twój Smak, Almette, Delikate)
  • 1/4 szklanki mąki
  • 1 jajko
  • 1/2 szklanki cukru
  • 2 bardzo dojrzałe banany (rozgniecione widelcem na papkę)
  • 1 łyżka ekstraktu z wanilii
Składniki dokładnie wymieszać aż dokładnie się połączą i nie będzie żadnych grudek.

Blaszkę wyłożyć papierem do pieczenia i na spód wylać 2/3 ciasta czekoladowego. Rozprowadzić dokładnie i na to wyłożyć masę serową. Pozostałe ciasto czekoladowe wyłożyć na wierzch i nożem lub widelcem z grubsza rozprowadzić w różne strony. Piec około 40 minut w temperaturze 180 stopni. Kroić po wystudzeniu.


SMACZNEGO!